0
Annie 7 kwietnia 2014 19:07
Witam, to moja pierwsza relacja na forum. Bardzo często korzystam z relacji innych wykorzystując ich doświadczenie, więc postanowiłam też coś napisać i się podzielić.

Korzystając z nowego kierunku Ryanair, na początku czerwca 2013 postanowiliśmy (ja i mój mąż) wybrać się w naszą kolejną podróż przez Marsylię. Lecąc po raz kolejny na południe Hiszpanii, skąd mieliśmy w planie sporego tripa po zachodnim wybrzeżu półwyspu Iberyjskiego, zatrzymaliśmy się na dwa dni w tym drugim co do wielkości mieście Francji, by poznać choć trochę region Europy, w którym nie mieliśmy okazji być wcześniej.

Za bilet z Modlina (wtedy zamknięty był pas w Modlinie, więc lecieliśmy z Chopina) do Marsylii zapłaciliśmy ok. 120 zł. Samolot był dość pusty jak na Ryanair. Ciekawa jestem, czy obecnie trasa cieszy się większym zainteresowaniem.

Z lotniska Marsille Provence Airport do Marsylii możemy dostać się autobusem (8,20 EUR) lub pociągiem (4,9 EUR). My wybieramy pociąg bo tańszy, jedyny minus to taki, że trzeba się dostać lotniskowym autobusem (darmowym) na dworzec, który oddalony jest od lotniska jakieś 2 km, więc cały transfer zajmuje trochę więcej czasu. Bilet kupujemy na lotnisku: po wyjściu z terminala kierujemy się w prawo za budynki lotniska, gdzie czekają na nas autobusy i kasa.

Hotele w Marsylii, jak i w całej Francji nie należą do najtańszych. Nasz kosztował 108 euro za dwie noce za dwie osoby w pokoju z łazienką.

Podczas pobytu mamy bardzo przyjemną pogodę – jest początek czerwca, słońce przyjemnie świeci, ale nie jest jakoś bardzo gorąco, więc idealna pogoda by obejrzeć miasto.

Po zakwaterowaniu od razu idziemy na oglądania miasta, jako że zamierzamy tu spędzić tylko ten jeden dzień. Zaraz obok naszego hotelu znajduje się XIX wieczna Katedra La Mayor z charakterystycznymi kopułami i biało czarnymi pasami.

Image

Po minięciu katedry znajdujemy się w porcie Joliette, z którego odpływają promy np. do Tunezji czy Algierii.

Image

Stąd w chwilę docieramy już do Portu Vieux – głównego punktu turystycznego Marsylii. Można stąd się dostać na wyspę If znaną z XVI wiecznego zamku o tej samej nazwie i z powieści Hrabia Monte Cristo. My niestety nie mamy już czasu na taką wycieczkę.

Image

Wokół portu znajduje się niezliczona liczba kawiarni i restauracji (ceny zbytnio nie zachęcają niestety). Chcąc coś zjeść zauważamy, że w Marsylii nie tak łatwo dogadać się po angielsku. Niby wiedzieliśmy, że we Francji angielski nie jest zbytnio popularny, jednak myśleliśmy, że fakt, iż w tym roku (2013) Marsylia była Europejską Stolicą Kultury sprawi, że będą bardziej przygotowani na międzynarodowych turystów. Oczywiście jakoś się dogadujemy i po przekąszeniu czegoś ruszamy dalej. Docieramy do bardzo ciekawego miejsca:

Image

Zwykłe lustro powieszone nad naszymi głowami stanowi ciekawą atrakcję turystyczną. Jego wielkość robi fajne wrażenie, więc przystajemy na chwilę, robimy parę zdjęć i rozpoczynamy marsz na górę do Bazylika Notre-Damme-de-la-Garde.

Image

Bazylika jest przepięknie położona na wzgórzu górującym na całym miastem. My idziemy pieszo ale można podjechać też autobusem (z komunikacji miejskiej korzystaliśmy tylko dwa razy, więc kupowaliśmy bilety jednorazowe: w autobusie u kierowcy, w metrze na stacji – cen nie pamiętam).

Gdy docieramy na sam szczyt góry mamy możliwość podziwiać panoramę miasta i zbliżającą się burzę (która uderzyła dopiero w nocy):

Image

Widok na miasto:

Image

Z łatwością można zauważyć, że bazylika przypomina kolorem (biało – czarne pionowe pasy) katedrę widzianą na dole:

Image

Po zjechaniu z góry autobusem, udajemy się już do naszego hotelu. Marsylia uznawana jest za dość niebezpieczne miasto: ze statystyk wynika, że ma tu miejsce mnóstwo napaści, co w dużej mierze związane jest ze sporym napływem imigrantów. Poza tym wyraźnie widać, że miasto nie radzi sobie z wszechobecnymi śmieciami. O ile w dzielnicach turystycznych i centrum nie ma tego problemu, już kawałek od wybrzeża (np. w części miasta gdzie my mieszkaliśmy) śmieci walają się wszędzie. Oczywiście nie chcę z żadnym stopniu nikogo zniechęcać, Marsylia to piękne miasto, zdecydowanie warte zobaczenia, trzeba natomiast wiedzieć czego się spodziewać.

Kolejny (i ostatni) dzień w Prowansji postanawiamy spędzić w cudownym miasteczku Cassis i zobaczyć znane francuskie fjordy – calanques. Do Cassis docieramy autobusem, który odjeżdża z Castellane – rondo w centrum Marsylii, jedzie do Cassis około 40 minut i kosztuje niecałe 3 EUR. W ciągu dnia kursuje tylko kilka autobusów, trzeba więc wcześniej zobaczyć rozkład. My wyjeżdżamy o 11 i o 11.40 jesteśmy już na miejscu. Po drodze mamy możliwość podziwiać piękne widoki:

Image

Widok na Marsylię:

Image

Po przyjeździe pierwsze kroki kierujemy w stronę portu i z informacji turystycznej bierzemy mapkę.

Image

Pani informuje nas (tym razem bez problemu dogadujemy się po angielsku), że trasa po 3 calanques zajmie nam około 4 godziny, zaznacza którędy iść i jesteśmy już gotowi do drogi. Przed dotarciem do szlaku mijamy jeszcze fajnie położoną plażę, obiecujemy sobie, że jak starczy nam czasu przed autobusem do Marsylii po powrocie z wędrówki to skorzystamy z jej uroków.

Image

Szlak do pierwszego calanques wiedzie przez osiedle mieszkalne. Idziemy może około 30 minut, droga dość nudna po asfalcie, ale po tym czasie dochodzimy w końcu do Port Miou, mającego jakieś 1,5 km i w którym znajduje się niezliczona liczba małych stateczków.

Image

To ostatnie miejsce, gdzie na szlaku można zakupić jakieś picie czy drobna przekąskę. Warto to zrobić, jeśli się nie ma wystarczająco napojów, bo dalsza część szlaku będzie dużo bardziej uciążliwa. Dalej idziemy wspomniane wcześniej półtora kilometra aż do końca zatoczki i widzimy miejsce, w którym calanques uchodzi do morza.

Image

Po kolejnych 20 minutach marszu przez las docieramy do kolejnego calanque: Port Pin. Tu jest idealne miejsce na krótki odpoczynek, ewentualnie kąpiel w morzu.

Image

My odpoczywamy sobie chwilkę, jemy przygotowane wcześniej przekąski i jesteśmy gotowi do dalszej drogi. A droga nie jest już taka łatwa. Na przemian wchodzimy i schodzimy po górskiej ścieżce.

Image

Tu warto zwrócić uwagę na buty. O ile do pierwszych dwóch calanques dojdziemy bez problemu bez żadnego przygotowania, to do trzeciego - En Vau musimy mieć sportowe buty. Nie mówię, że muszą to być jakieś górskie specjalne buty, ale zwykłe adidasy. Na szlaku widzieliśmy turystki w klapeczkach – stanowczo odraczam. Nie trudno źle stanąć na kamień i skręcić nogę.

Po drodze leśnej dochodzimy w końcu do punktu widokowego:

Image

Stąd czeka nas jeszcze najtrudniejsza część szlaku do En Vau – stromy kawałek w dół pełen kamieni.

Image

Być może zdjęcie nie oddaje w pełni tej drogi, ale uwierzcie: jest stroma i trochę uciążliwa (na szczęście dość krótka – około 25 minut). Dlatego właśnie niezbędne są sportowe buty.

Po zejściu w końcu czeka na nas nagroda: najbardziej odległy, jednocześnie najbardziej malowniczy calanques z trzech przez nas odwiedzonych: En Vau. Woda o pięknym turkusowym kolorze, w cudownym otoczeniu skał zachęca do kąpieli, jednak my tylko odpoczywamy, moczymy nogi i delektujemy się pięknymi widokami.

Image

Wracamy tą samą drogą, po raz kolejny podziwiając piękno przyrody.

Image

Image


Cała trasa z Cassis do 3 calanques i z powrotem zajęła nam około 4 godzin łącznie z czasem na odpoczynek. Po powrocie do miasteczka zgodnie z planem mamy jeszcze niecałe dwie godziny na plażowanie. Wybieramy plażę przy samym porcie i spędzamy na niej czas aż do odjazdu naszego autobusu z powrotem do Marsylii.

Image

Woda w morzu jest bardzo przyjemna i orzeźwiająca, w sam raz idealna po aktywnym dniu. Jesteśmy bardzo zadowoleni z wycieczki do Cassis i myślę, że jeśli miałabym wrócić do Marsylii z pewnością chciałabym zobaczyć kolejne calanques, których łącznie jest 24 i ciągną się przez całe wybrzeże pomiędzy Marsylią a Cassis.

I jeszcze ostatnie spojrzenie na port w Cassis (na zdjęciu widać cennik rejsów po calanques). Jak ktoś nie ma ochoty na podobny spacer może wybrać się stateczkiem i obejrzeć francuskie fjordy od strony morza.

Image

Następnego dnia zgodnie z naszym planem ruszamy z powrotem na lotnisko, skąd lecimy po raz kolejny do Malagi (bilet z Marsylii do Malagi kosztował nas 20 euro za osobę), leżącej w sercu Costa del Sol, w naszej ulubionej Hiszpanii :)

Dodaj Komentarz

Komentarze (7)

dexmorgan 7 kwietnia 2014 20:58 Odpowiedz
Zacne widoki
maczala1 7 kwietnia 2014 21:37 Odpowiedz
Fajny pomysł z tymi francuskimi minifjordami. Bardzo lubię takie okoliczności przyrody, trzeba więc wpisać na listę oczekujących podróży :)
lukian 8 kwietnia 2014 08:37 Odpowiedz
Byłem w Cassis parę dni we wrześniu 2013r. Mogę tylko powiedzieć, że zakochałem się w tej miejscowości. Jeśli tylko będę miał ponownie okazje wybrać się na południe Francji, to Cassis obowiązkowo do odwiedzenia. To miejsce jest po prostu urocze. Podzielam zdanie autorki odnośnie przejścia przez szlak 3 calanques. Widok ludzi starających się przejść szlak w klapeczkach, jest zatrważający. Jednak będąc w Cassis, jest to pozycja obowiązkowa. Widoki nie do opisania, a finalny calanques rekompensuje cały marsz. Jeśli ktoś podróżuje z namiotem, to polecam Camping les Cigales.
ciacho_majonez 8 kwietnia 2014 09:39 Odpowiedz
Dlaczego nikt nie wspomniał o likierze Cassis? Orzeczenie ETS dotyczące tego trunku jest jednym z fundamentów prawa europejskiego. :PRok temu robiłem niemal taką samą wycieczkę, dwudniowy wypad z Bordeaux (swego czasu Ryanair sprzedawał bardzo tanie bilety na tej trasie, warto sprawdzać jeżeli ktoś będzie się wybierał do Marsylii). Ceny w hotelach rzeczywiście nie powalają, z pomocą przychodzi airbnb. Jeżeli chodzi o język angielski to nie odnotowałem żadnych problemów, może kwestia przypadku. Nie odniosłem wrażenia, żeby Marsylia była bardziej niebezpieczna niż Paryż czy innego rodzaju metropolie. Trzeba zachować zdrowy rozsądek jak w przypadku każdego wyjazdu i powinno to wystarczyć. Nie wiedziałem o autobusie do Cassis, my jechaliśmy pociągiem. Czy autobus dowozi ludzi do samego miasta czy tylko do stacji kolejowej i dalej przesiadka?
maczala1 8 kwietnia 2014 10:02 Odpowiedz
Autobus dojeżdza prawie do samego portu w Cassis i dlatego jest lepszy od pociągu, a dodatkowy plus to podobno dużo lepsze widoki z autobusu. Co prawda jeszcze tam nie byłem ale już zacząłem gromadzić podstawowe informacje :)http://www.tripadvisor.com/ShowTopic-g1 ... vence.html
ciacho_majonez 8 kwietnia 2014 10:25 Odpowiedz
Dobre, trzeba będzie więc następnym razem wybrać się autobusem. Za pociągiem przemawia pewnie większa częstotliwość połączeń.Przypominam sobie zabawną sytuację: chcieliśmy spędzić jak najwięcej czasu w Cassis, więc wybieraliśmy się na ostatni autobus do stacji kolejowej. Niestety po przyjściu na przystanek okazało się, że niestety w tym konkretnym dniu ostatni autobus nie kursuje. Z miasta do stacji jest, jeżeli dobrze pamiętam 5-7 kilometrów, po ciemku to nie takie hop-siup. Pierwszy i jedyny raz w życiu (jak dotąd) łapałem stopa. Sympatyczny pan zgodził się nas zawieźć, na nasze pytanie czy mieszka w okolicy stacji odpowiedział przecząco, ale powiedział, że przecież nie można człowieka tak zostawić. :D Także warto wszystko dokładnie sprawdzić.
annie 8 kwietnia 2014 20:08 Odpowiedz
Tak, autobus dojeżdża do samej miejscowości, jakieś 5-7 minut pieszo od portu. Widoki z autobusu bardzo ładne, ale to fakt, że pociąg częściej jeździ.Na mojej liście 'to visit' są norweskie fjordy, ale jak na razie nie miałam okazji.